
GSS – dzień 15
Dzień zaczął się spokojnie. Samotna wędrówka dzisiaj, było inaczej, jak się szło z towarzyszem, jak szybko można się przyzwyczaić.
Wyjście z Piotrowic N. o 7, bo obudziłem się o 6 i co robić.
Cicha spokojna kwatera, sympatyczna pani gospodarz.

Początkowo asfaltem, minąłem Kałków i doszedłem do Łąki.

Malutka wioska, ale miała sklep i pączki.
Według mapy i zebranych informacji, czeka mnie trudny nawigacyjnie odcinek, brak oznaczeń. Jednak była to chyba najmilsza część trasy dla oka. Dlaczego?
Po pierwsze droga prowadziła w pola dosłownie.
Po drugie początkowo to była droga, ale z każdym metrem znieniała się na coraz węższą i bardziej zarośniętą ścieżynę.
A miły akcent?
Czegoś takiego jeszcze w życiu nie widziałem. Zobaczcie sami, choć zdjęcia tego nie oddają.



Potem zrobiła się ścieżka w trawie, bez gps-a nie ma szans przejść, kilka zakrętów i zero punktów odniesienia. W najgorszym wypadku wystarczy iść prosto na zabudowania.

W końcu docieram do Jarnołtowa. Już normalnie, hheehhe, asfaltem, brukowaną drogą przez las.
Mijam Sławniowice, Gierłcice.

Granica z Czechami.

Potem Bodzanów i docieram na obrzeża Głuchołaz. Do miasta kawałek drogi.

Zakupy w Lidlu, odwiedzam Centrum Informacji Turystycznej, oczywiście po pieczątkę.
Pora na obiad, w CIT powiedzieli gdzie można dobrze zjeść.

Pora na kwaterę, standardowy rytuał, bez prania, tym razem za 2 dni kończę.
A jutro Biskupia Kopa ostatni szczyt z KGP na GSS
Gdzie nocleg, nie wiem, są problemy ze znalezieniem czegoś, coś wymyślę.

GSS - dzień 14
