GSS – dzień 14
Obudziłem się o 6, Rafał tak jak mówił wstał i już się szykował, wyszedł po 7. Zostałem sam. Po wczorajszym biegu zasłużyłem na luzik dziś. Nie zamierzam już gonić.
Wstałem zjadłem i ruszyłem po 8. Trasa spokojna i TYLKO 30km, pewnie dwa dni temu powiedziałbym AŻ 30km.
Poranek miły, deszczowy, co chwilę pada, ale za mało, żeby założyć poncho. Idę w koszulce, jest ciepło.

Na stacji paliw uzupełniam słodycze, znalazłem Jeżyki. I chodnikiem w lewo do lasu. Niedźwiedź uciekł.
Do Paczkowa 4h.

Troszkę błota, ale nie na tyle żeby mi przeszła ochota, nie narzekam, cieszę się tym co jest. Jest świetnie.
Zbieram wodę ramionami z gałęzi, wiec strącam ją kijkami.
Potem już szerszy asfalt to się idzie lepiej i szybciej. Sporo wiosek.

Sporo zwierzyny w lesie. Miło jest obserwować, szkoda że są takie płochliwe.
Docieram do Pruszkowa po 2.5h wariat pędzi wiatr, a nie niedźwiedź.

Poszukuje informacji w centrum turystycznym. Znalazłem w ratuszu.
W drodze do CIT spotykam Rafała.
Pieczątki. I dalej, ale ja mam plan, żeby coś zjeść, w końcu minęło już trochę czasu od ostatniego posiłku, jest po 11.
Rafał poszedł, a ja znalazłem bar i spotykam w środku 3 osoby, które minąłem pod Białą Wodą, okazuje się, że też spali w Gold Stok.
Co na obiad?

Niedrogi dobry obiadek. Ciepła herbatka i po 1h w drogę. Teraz zaczyna się najnudniejszy odcinek trasy.

W Trzebieszowie spotykam odpoczywającą trójkę. Też sobie odpocznę, minęły 2h od obiadu, poszli pierwsi.
Potem za mostkiem sklep i 1l soku obaliłem na raz.
Przy następnym sklepie spotykam Rafała, który wycyganił tu obiad za 20zł, akurat skończył więc dalej razem.


W Ratnowicach doganiamy ponownie trójkę, odpoczynek. My tylko chwilę i w drogę.

Droga przez pola .
W Piotrowicach Nyskich ja idę na kwaterę, a Rafal dalej.

Spałem obok tego pałacyku, ale ci sami właściciele.
Kwatera spokojna, cicha, skromna, ale jest wszystko co potrzeba. Jestem sam.
Codzienny obrządek, włącznie z drzemką. Wstępny plan na jutro i lulu.
GSS - dzień 13


