
GSS – dzień 11
„Szczęście to droga.” – Buddha
Ze schroniska wyszedłem przed 8, jak chłodno lepiej się idzie.
Zieleniec to miasto, które żyje zimą. Pełno wypożyczalni sprzętu, szkół nauki i pensjonatów, wyciągów.

Ten most w głębi to fragment nartostrady.
Kawałek drogi asfaltem, już się chyba przyzwyczaiłem, można rozwinąć dobre tempo, hehehe.




Potem skręcam w lewo do rezerwatu „Torfowiska pod Zieleńcem”. Oddalam się od autostrady sudeckiej, ale jeszcze na nią wrócę. Długo droga w lesie prowadzi do malowniczej doliny Dzikiej Orlicy. Jest jedną z sudeckich rzek, której wody przez Łabę wlewają się do Morza Północnego.

Leśna dróżka szybko się kończy, zmienia się w szutrową potem asfalt przez las, droga pożarowa. Idzie się fajnie stopy dają radę, ale wieczorem trzeba je trochę rozmasować. Jest pusto od kilku dni nie spotykam ludzi na szlaku, tylko w miastach i schroniskach.

Z lasu wychodzę na chwilę na jakąś drogę, potem znowu las. Jest ławka, więc pora na przerwę minęły ponad 2h. Trochę odmiana i idę przez łąki.


Według planu znowu jestem 1h do przodu. Za 1h powinienem być w schronisku Jagodno.




Zjadłem tu słynne 'Racuchy Jagodzińskie’.

Potem góra Jagodno, trochę się idzie – droga szutrowa. Wejście na wieżę, widać z niej Śnieżnik.



Wieża zdobyta pieczątki przybite, co robić z taką ilością czasu.
Zmiana planu zamias do schroniska idę do Długopole Zdrój to 9km.
Dzieki temu jutro zanocuję na Śnieżniku.

Droga biegnie cały czas w dół, zaczyna przygrzewać słonko. W lesie jest oki, ale na łąkach ciężko, znowu skończyła się woda, nie było planu na taki marsz. Dobrze, że jest rezerwa 0.7l zawsze coś. Wystarczy tylko 1h do kwatery.
Jak szedłem przez łąki, spotkałem pierwszego piechura. Do Jagodnej nie było nikogo, pół dnia sam w lesie.
Kwaterę mam przy samy szlaku, dodatkowo sklep i restauracja, czego chcieć więcej.
Najpierw sok, Trzeba uzupełnić płyny. Po południu mily chłodny deszczyk.
Krótka drzemka, pranie ciuszków i na obiad, potem zakupy i lulu.
Jutro Śnieżnik 22km 7.5h

GSS - dzień 10
