
GSS – dzień 5
„Ludzie zapomną, co mówiłeś. Ludzie zapomną, co zrobiłeś.
Ale ludzie nigdy nie zapomną, jak się przy tobie czuli.” Maya Angelou
Wczoraj wieczorem jednak ktoś dotarł i nie byłem sam.
Plan na dziś?
Dotrzeć do Schroniska „Andrzejówka” na przełęczy Trzech Dolin w Górach Kamiennych .
Rano średnio wyspany, ruszyłem o 4.30 przed siebie. Spotkałem młode sarny jak pasły się na łące, nie uciekły, uważnie się przyglądały, kto tak wcześnie śmie zakłucać i porę śniadania.

Szło się przyjemnie, chłodno, wszedłem do lasu i tu się zaczęło. Coś na robiło hałasu, nie wiem: żubr, łoś. W każdym razie jakiś duży zwierz, a że jeszcze ciemno nie mogłem go zobaczyć. Włosy wszystkie mi stanęły demba, bo taki hałas, nie słyszę codziennie. Co robić iść, czy się wycofać? Ja mam się wycofać, nie ma mowy, a kto przejdzie resztę trasy. Nie mogłem go zlokalizować, więc postukałem kijkami i poszedł sobie, było słychać ciężkie kroki. Potem spotkałem kolegę, ale to nie on narobił hałasu, tego jestem pewny.


Przyjemnie być teraz w lesie, jest dopiero przed 6.

Jest i wiatka pora odpocząć chwilę.

Ciekawe który z nich napędził mi stracha? Cóż tego już się nie dowiem.



Jestem przed Gościńcem Betlejem.
Droga przyjemna, spokojna, nawet zmarzłem trochę, była tylko jedna nie duża górka. Trochę mokro, miejscami delikatne mgły w dolinachi rosa na drzewach.
Docieram do Krzeszowa, małe zakupy. Spotkanie kolegów, którzy też dzwigaja dom na plecach.

Potem góra Św. Anny, góra Ziuty i Grzędy . Spokojna trasa afaltem, ehh, norma. Za to górki wyglądają jak kopczyki, będzie stromo. Mijam Gawroniec, Nieroda, Dzikowiec i inne, na nie nie muszę wchodzić. Lesista Wielka, 860m, przedemną, jej nie ominę, szlak prowadzi prosto na nią. No cóż to tylko 200m do góry.

Potem lekkie zejście na Ostrosz i bardzo ostre zejście do Ługowiny, masakra, po deszu pewnie by się jechało jak na nartach. Nawet przy zejściu się zgrzałem. Na dole zimny strumień wody, a właściwie źródło, oczywiście skorzystałem, dalej czeka mnie 2,5km asfaltu, którym dojdę do Sokołowska, w pełnym słońcu.

Ale najgorsze przedemna, jak pokazał czas. Postanowiłem iść do Schroniska Andrzejówka, to tylko 1.40h 4km, dam radę.

Na początku spokojnie, na łące stromiej, ale to co potem masakra do potęgi nic dziwnego, że potrzeba tyle czasu, szedłem prawie na czterech. Bez kijków nie ruszysz.

Tam byłem, w dole Sokołowsko. Woda tylko w rezerwie, a góry nie ubywa. Na lekkim wypłaszczeniu padłem. Poleżałem 10min i dalej nie było lepiej. Dotarlem na Bukowiec, mówię sobie, a to już za chwilę schronisko. Idę, idę, idę, a tu pod górę i na dół. Po 2h dotarłem do Schroniska.
Wiecie jaka to radość zobaczyć je po wyjściu z lasu?

Zrobiłem dzis 34km w 9,5h, do góry było ponad 1400m. Mam dość. Waligórę zostawiam na jutro. To najwyższy szczyt Gór Kamiennych.
Meldunek jedzenie i padłem spałem 2h. Jestem na razie sam w pokoju.


Potem małe ogarnięcie, jedzenie i znowu lulu. Dzień ciężki choć trzeba przyznać, że po za wejściem na Bukowiec przyjemny.
Co jutro? Wymyśliłem sobie, że jeśli dotrę do Andrzejówki to jutro Zygmuntówka . Zobaczymy.

GSS - dzień 4
